Rozdział 3 - Kraina kangurów - fragmenty

Lądowanie w ukrytej australijskiej bazie było skomplikowaną procedurą. Elektroniczna weryfikacja statku, hasła, kody dokowania i inne sprawy identyfikacyjne zajęły niemal pięć minut. Wylądowali na pustyni, która okazała się wcale nie być pustynią. Zamaskowane budynki pojawiły się w chwili wyłączenia generatorów pola maskującego. Głównie były to niskie baraki, główna kwatera AF znajdowała się pod powierzchnią ziemi, gdzie zjeżdżało się ukrytą w jednym z baraków windą.
Pułkownik Metter powitał oddział w sali narad, gdzie znajdowali się również inni wysocy oficerowie. Poważne twarze generałów, admirałów i pułkowników śledziły pięciu chłopców, którzy, zaproszeni przez Mettera, zasiedli przy stole.
Panowie, witam w sztabie generalnym Allied Forces— powiedział z uśmiechem pułkownik. —Cieszę się, że widzę was ponownie, całych i zdrowych. Poznajcie szefa sztabu generalnego, admirała Piotra Malickiego— wskazał na siedzącego po swojej lewej stronie grubego oficera w mundurze Floty Kosmicznej. Chłopcy skinęli głowami admirałowi, który powściągliwie odwzajemnił gest i wstał.
Dziękuję, pułkowniku— powiedział. —Panowie, jako samodzielny oddział byliście jedną z najskuteczniejszych jednostek, działających na terenie Europy. Ponieważ waszym docelowy przeznaczeniem było szkolenie na pilotów myśliwców, od dziś zostajecie wcieleni do specjalnego plutonu kadetów. Kadeci ci od pewnego czasu szkolą się w pilotażu, więc zdecydowanie będą przewyższać was umiejętnościami. Ale znając wasz talent i determinację, nie śmiem nawet wątpić w to, że szybko dorównacie im poziomem. Znany mi ze swych zasług pan Vinderen jest świetnym dowódcą i wierzę, że jeszcze nie raz zaskoczy nas swymi umiejętnościami. Zostaje pan dowódcą drużyny, w skład której będą wchodzić pańscy dotychczasowi żołnierze. Pułkownik Metter da wam później niezbędne dokumenty, następnie poznacie waszych nowych kolegów i od jutra rozpoczniecie szkolenie na symulatorach. Zobaczycie tu wiele rzeczy, które objęte są klauzulą tajności, najnowsze technologie, systemy uzbrojenia i podobne rzeczy. Podpisując dokumenty i wstępując do wspomnianego oddziału, z automatu godzicie się na dotrzymanie tajemnicy. Od tego zależy powodzenie naszych działań i każda wzmianka o ujrzanych przez was technologiach komukolwiek spoza autoryzowanego personelu skutkować będzie sądem wojennym. Najłagodniejszym wyrokiem w takich sprawach jest ćwierć wieku w wojskowym więzieniu, w przypadku cięższych przewinień kodeks przewiduje nawet karę śmierci.
Malicki usiadł z powrotem na swoim miejscu i poprawił galowy mundur.
To tyle, jeśli chodzi o wstęp— powiedział. —Pułkownik zaprowadzi was do reszty oddziału.
Chłopcy wstali, oddali honory i wyszli wraz z Metterem. Oficer podał Erykowi plastikową kartę i powiedział:
To jest klucz do waszej kwatery i do twojego osobistego komputera. W odebranej poczcie znajdziesz dokumenty dotyczące wcielenia do oddziału szkolenia pilotów, jak też rozkazy. Zaprowadzę was teraz do reszty plutonu, poznacie się.
Poprowadził ich szerokim korytarzem do sali, która przypominała świetlicę. I rzeczywiście była to świetlica, przeznaczona dla członków plutonu, do którego wcielono Vinderena z jego oddziałem. Znajdowały się w niej automaty serwujące napoje i przekąski, jak też stanowiska komputerowe, stół do bilarda i do tenisa stołowego. Na ścianie na wprost drzwi wisiał ogromny ekran, na którym kilku siedzących na kanapie żołnierzy oglądała nagranie jakiejś potyczki z siłami wroga.
Siedzący na fotelu najbliżej drzwi, około szesnastoletni chłopak, Azjata o czarnych włosach, zerwał się na równe nogi i zawołał:
Oficer na sali, baczność!
Wszyscy natychmiast porzucili dotychczasowe zajęcia i wyprężyli się jak struny w pozycji na baczność.
Spocznij, usiądźcie— rzucił krótko Metter. Kiedy wszyscy pozajmowali miejsca na wolnych fotelach i kanapach, rozpoczął prezentację. —Przedstawiam wam waszych nowych kolegów, do niedawna niezależny oddział, który zapewne znacie z ich dość głośnych i spektakularnych akcji w Europie, Afryce i na Alasce. Będą stanowić jedną z pięciu drużyn waszego plutonu. Powitajcie ich ciepło i wprowadźcie w tutejsze zwyczaje.
Wstał, żołnierze uczynili to samo. Nastąpiła wymiana honorów i oficer opuścił świetlicę.
Azjata, który wcześniej zauważył wchodzącego pułkownika i zameldował o tym, zbliżył się do oddziału Eryka.
Cześć, jestem Matsuito Dameda, nazywają mnie „Katana Mat” i pełnię tu funkcję zastępcy dowódcy plutonu, jak też dowódcy drużyny. Kto z was jest dowódcą drużyny?
Wygląda na to, że ja— odparł Eryk i wyciągnął dłoń do Japończyka. —Eryk Vinderen.
Słyszeliśmy o tobie i twoim oddziale, jesteście tu czymś w rodzaju legendy— uśmiechnął się Azjata, serdecznie ściskając dłoń blondyna. —Widzieliśmy nagrania z waszych akcji w Maroku i na Alasce, mistrzowska robota.
Nie taka mistrzowska, straciliśmy jednego żołnierza, a ja sam o mało nie zginąłem.
Racja, to było partactwo— odezwał się zza pleców Damedy ogromny, niemal dwumetrowy osobnik o aparycji niedźwiedzia. Jego wiek był trudny do określenia, prawdopodobnie nie miał więcej niż szesnaście lat, jednak jego gabaryty i rudawy, szczeciniasty zarost na brodzie nadawał mu znacznie dojrzalszego wyglądu. Miał potężne, szerokie ramiona, wielkie jak łopaty dłonie i niezwykle podobne do Eryka, niebieskie oczy.
Stig, zluzuj poślady— rzucił w jego stronę Japończyk i zwrócił się do Vinderena. —To nasz polarny niedźwiedź, Stig Larsson, pseudo „Big Stig”. Jest doskonałym specem od neuroprzekaźników, chociaż czasami uważa się za wszystkowiedzącego. W gruncie rzeczy to złoty chłopak o dobrym sercu, tylko niekiedy budzi się w nim duch islandzkiego Wikinga i temperament gejzeru.
Vinderen spojrzał na olbrzyma i zapytał:
Du er fra Island, Stig?*
Ja, fordi hvad?**
Vi taler samme sprog, jeg er Dansk.***
Mam to w dupie, i tak nie jesteśmy kumplami— warknął Larsson, przechodząc na angielski. Blondyn uśmiechnął się do niego.
Wcale nie musimy być, tylko nie krytykuj czegoś, na czym się nie znasz— powiedział. —Ja nie znam się na pilotażu, ty nie działałeś w terenie, więc powstrzymaj się od krytyki naszych akcji.
Monstrualny rudzielec podszedł do Vinderena i pochylił się nad nim. Eryk nie był niski, ale mimo to dzieliło ich dobre dwadzieścia centymetrów.
Skrytykuję twój ryj, jak przyjdzie mi ochota. I co mi zrobisz, nawrzucasz?
Niee, nie jestem dzieckiem, słowne potyczki mnie nie bawią— odparł Eryk, uśmiechając się szeroko.
Larsson pochylił się nad jego twarzą tak nisko, że ich czoła zetknęły się.
Sala treningowa, za pół godziny— warknął. —Sprawdzimy, czy jesteś taki dobry jak mówią. Będę miał niezły ubaw, kiedy stchórzysz.
Niedoczekanie twoje, zjawię się na pewno.
Na to liczę— odburknął wielkolud i wyszedł z sali, wymijając go i potrącając ramieniem. Skonsternowany Dameda spojrzał przepraszająco na Vinderena i wzruszył ramionami.
Chyba ma zły dzień— bąknął cicho i dodał. —Ale przedstawię ci pozostałych członków plutonu.
Złapał Eryka pod ramię i poprowadził w stronę pozostałych, siedzących na kanapach i z uwagą obserwujących sytuację z Larssonem. Japończyk przedstawiał po kolei swoich przyjaciół. W skład plutonu pilotów poza nim i Stigiem wchodziło jeszcze dwadzieścia osób obu płci. Jedynymi dziewczynami w pododdziale były Veronique deMouray, piętnastoletnia Francuzka zwana „Venom Vera”, blondwłosa irlandzka piękność Shawna „Shotgun” Williams i Brytyjka Linda „The Toothfairy” Brown. Męską część grupy tworzyli jeszcze jeden Japończyk, Toshiro „Tosh the Shogun” Kojima, Koreańczyk Yoon Sung-Min, zwany „Speedy Sung”, Chińczyk Liu „The Dragon” Xien, Indonezyjczyk Badouk „Shadow” Paklan, Irlandczyk Arthur „Armored Art” Hughes i Ukrainiec Iwan „Iron Ivan” Łatkin. 


Ubrany w spodenki gimnastyczne i koszulkę na ramiączkach Stig czekał już na blondyna, siedząc na otoczonym linami ringu i machając zwisającymi nogami. W tym stroju robił jeszcze większe wrażenie, niż w pełnym umundurowaniu. Jego ramiona miały grubość uda Eryka a klatka piersiowa niemal rozrywała koszulkę.
Uśmiechnął się, widząc wchodzącego Vinderena i podążającą za nim grupę kadetów, w której skład wchodzili przyjaciele Stiga, jak też jego oponenta. Po drodze do kibiców przyłączyli się też członkowie innych oddziałów, wietrząc okazję do darmowej rozrywki.
Eryk pewnie podszedł do giganta i bezczelnie spojrzał mu w oczy.
Zaczynamy, czy zaprosiłeś mnie tu na herbatkę?— zapytał, rozpinając bluzę munduru. Larsson zerknął na jego szczupłe, lecz muskularne ciało, ocenił nabrzmiałe żyły na węźlastych mięśniach przedramion i bicepsach i odparł:
Szacun za to, że nie stchórzyłeś. Ale teraz grzeczności się skończyły, wskakuj na ring.
Wślizgnął się na deski ringu pod linami i stanął pewnie na potężnych nogach.
Preferujesz jakiś konkretny styl i zasady, czy totalna wolnoamerykanka?— zapytał, rozciągając ramiona.
Blondyn spokojnie zdjął buty i spodnie, poskładał cały mundur w kostkę i ułożył na stojącej obok ławce. Stanął w samych bokserkach pod podwyższeniem ringu, złapał najniższą linę i zwinnie przeskoczył ponad wszystkimi linami, wprawiając Islandczyka i pozostałych gapiów w osłupienie.
Ty wybieraj, mnie obojętne— odparł i potrząsnął dla rozluźnienia ramionami.
Trzymajmy się jednej zasady...— Larsson sprężył się do skoku i już w ruchu dodał —...żadnych zasad!
Jego cios o cal chybił twarzy blondyna, który uchylił się błyskawicznie i spokojnie stanął za plecami atakującego. Stig odwrócił się zdezorientowany i na ślepo machnął potężną ręką, znów chybiając. Tym razem szybciej zorientował się gdzie jest Vinderen i wyprowadził potężny cios w szczękę. Eryk nie uchylił się. Złapał wielką jak bochen chleba pięść Islandczyka i bez wysiłku zablokował cios. Pchnął jego ramię. Wielkolud zadrobił stopami jak baletnica, potknął się i klapnął na tyłek.
Szybkość Eryka odebrała mu mowę. Nie minęło nawet pół sekundy, a szczupły blondyn pochylał się nad nim z powstrzymaną o milimetry od jego krtani pięścią.
Eryk, nie rób tego!— zawołał spod ringu Tim.
Vinderen nie uderzył, nie miał takiego zamiaru. Złapał za twarz olbrzyma i pchnął go w stronę lin. Larsson zetknął się z nimi plecami, lecz siła pchnięcia była tak duża, że dolna lina zerwała się i spadł z hukiem na podłogę sali.
Oj!— zawołał po zetknięciu pośladków z twardym podłożem. Na sali rozległ się śmiech zebranych gapiów. Nie ważne komu kibicowali, Erykowi czy Stigowi, zgodnie wybuchnęli śmiechem. Blondyn wziął krótki rozbieg i przeskoczy przez liny, lądując ze stukiem bosych stóp niecałe pół metra od Islandczyka. Wyciągnął do niego rękę. Olbrzym spojrzał na niego, potem na wyciągniętą dłoń i schwycił ją. Vinderen pomógł mu wstać, co udało mu się bez wysiłku pomimo pokaźnej wagi wyrośniętego chłopaka.
Wolisz walczyć ze mną po przeciwnych stronach, czy jako sprzymierzeniec?— zapytał, patrząc na skrzywioną z bólu twarz Stiga.
Zdecydowanie wolę cię mieć po swojej stronie— wystękał wielkolud, rozmasowując kość ogonową, którą dość boleśnie uderzył w podłogę.
Kumple?
Kumple aż po czasu kres— odparł Larsson, uśmiechając się mimo bólu zadka. —Szybki skurkowaniec z ciebie. Jak ten cały Bruce Lee.
Nie znam gościa, za to znam Sama Lee, tam stoi i jest najlepszym kucharzem pod słońcem— powiedział blondyn i wskazał uśmiechniętego szeroko Azjatę.
Wielki Stig Larsson parsknął śmiechem i poklepał go po plecach aż echo poszło.
Chyba myliłem się co do ciebie. Myślałem, że jesteś jakimś lalusiem z przerostem ego, któremu kilka razy szczęśliwie udało się nie zginąć w akcji. Ale widzę, że jesteś prawdziwym wojownikiem.
Miło mi to słyszeć z ust takiego wojownika— odparł uprzejmie Eryk.
Larsson zarumienił się delikatnie, nienawykły do zbierania komplementów.
Zapraszam do stołówki, spróbujecie wiktuałów naszego szefa kuchni, bodaj by go piekło pochłonęło— zaproponował, sięgając po mundur. Blondyn skinął głową.
Jest aż tak źle?
Cóż, produkcja masowa, nie ma co się spodziewać dań na miarę pięciogwiazdkowej restauracji.
Roześmiali się razem, a pozostali podchwycili śmiech. Opuścili salę treningową.



***
Nawet to przyjemne w dotyku— stwierdził Smallflower, wchodząc pod prysznic. Eryk był już w środku i polewał ciało chłodną wodą. Depilacja laserem w lekkim stopniu zaogniła skórę, więc chłodny prysznic dawał ukojenie.
Zgadzam się, przyjemne— odparł, dotykając swej moszny i przeciągając palcami między pośladkami. Brunet zbliżył się do niego i przytulił się.
Mogę sprawdzić, czy jesteś tak samo gładki, jak ja?
Jasne, ty możesz wszystko— Vinderen uśmiechnął się zalotnie, przyciągając niższego Timmy'ego bliżej. Tim wtulił twarz w jego klatkę i sięgnął dłonią między uda. Dotknął delikatnej, gładkiej skóry na nodze kochanka, potem przesunął rękę wyżej i musnął palcami mosznę.
Mmm, gładki jak jedwab— zamruczał i pogłaskał wiotkiego penisa blondyna. Organ chłopaka zareagował natychmiast, niemal podwajając gwałtownie swoją wielkość. Tim oderwał się od mokrego ciała Eryka i zerknął na sterczącą, prezentującą ciemnoczerwoną, nabrzmiałą żołądź męskość ukochanego.
Ale wielki!— sapnął z podniecenia, spoglądając na swojego, również stojącego członka, mniejszego o dobre pięć centymetrów. —Chyba ma ze dwadzieścia centów, co nie?
Blondyn zachichotał i odparł:
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby robić pomiary kutasa. To trochę... dziecinne.
Ech, to ze mnie straszny dzieciak, bo mierzyłem sobie— pisnął jak myszka brunet.
I jaki był wynik?
Niecałe sześć cali, znaczy piętnaście centymetrów— odparł zawstydzony Smallflower.
Vinderen chwycił jego naprężony sprzęt w dłoń i zaczął masować, rozkoszując się jego twardością. Dość mocno potarł pulsującą główkę.
Jest piękny, wielkość nie ma znaczenia— szepnął i pochylił się do twarzy kochanka. Pocałował go delikatnie w usta, Tim nieśmiało odwzajemnił pocałunek. Nagle rzucili się do siebie, ich usta zwarły się w gwałtownym, szaleńczym pocałunku. Dłońmi pieścili wzajemnie swoje penisy, wprawiając ciała w drżenie. Eryk sięgnął ręką za plecy Tima i podkręcił siłę strumieni wody, uderzających w ich rozpalone ciała. Namiętne pieszczoty, bicze wodne i podniecenie sprawiały kochankom ogromną rozkosz. Eksplodowali niemal równocześnie, fala rozkoszy rozlała się po ich ciałach, zaspokojeni i szczęśliwi usiedli na dnie kabiny i pozwalali, by strumienie wody spłukały efekty ich namiętności z drżących, rozpalonych ciał.


Vinderen zdjął mundur i złożył go w elegancką kostkę, układając na podeście pod przeznaczonym dla niego kombinezonem. Zdjął również bieliznę. Przyjął od pułkownika standardową baterię, jakich używali też do karabinów impulsowych, podszedł nago do pancerza i dotknął go akumulatorem. Tył PASa otworzył się jak strąk fasoli, ukazując wiszący we wnętrzu biały, plastykowy kaptur. Zdjął go i założył na głowę, chowając pod nim wystające kosmyki jasnych włosów, po czym zapiął pod brodą. Metter podszedł do niego i sprawdził, czy prawidłowo założył kaptur. Kiwnął głową, aprobując ułożenie nakrycia głowy, po czym wskazał na otwarty pancerz.
Zapraszam do środka, panie Vinderen.
Eryk skinął głową i wskoczył do zbroi, pomagając sobie ramionami. Wetknął baterię do przeznaczonego na nią gniazda wewnątrz PASa. Tył pancerza zamknął się. Rozległ się cichy szum, gdy elektrozawory wpompowały neurożel do jego wnętrza. Trwało to nie dłużej niż trzy sekundy. Pancerne ramiona zbroi poruszyły się, Vinderen sprawdził ich ruchomość.
Sterowanie jest bardzo wygodne, pancerz powtarza moje ruchy— odezwał się z wnętrza PASa zmienionym przez ukryty głośnik głosem. —Dziwne, przy takich dużych gabarytach. Ale kiedy już wiem o hiperycie, nie dziwi mnie niewielka waga całego pancerza.
Żel przekazuje impulsy elektryczne z mięśni, a kaptur z mózgu, co pozwala swobodnie sterować PASem— wyjaśnił Metter. —Pancerz dwunastokrotnie zwiększa siłę i szybkość operatora. Żel pełni też funkcję termoizolatora i chroni znajdującego się w pancerzu żołnierza przez urazami. Pilot jest w stanie przetrwać nawet rozbicie się myśliwca, o ostrzale z najcięższej broni chyba nie muszę wspominać. A hiperytowe poszycie całkowicie chroni przed ekstremalnie wysokimi temperaturami i promieniowaniem.
Na jak długo wystarczy w pełni naładowany akumulator?— zapytał Vinderen.
Na około dziewięćdziesiąt dni, w zależności od wykonywanych działań. Im intensywniej pracują silniczki w pancerzu, tym większe zużycie akumulatorów. Czas pracy baterii jest skompilowany z czasem działania żelu, który trzeba wymieniać co mniej więcej dziewięćdziesiąt dni.
Wspaniały wynalazek, ten żel— powiedział Vinderen. —Też został odkryty w tym odnalezionym wraku?
Nie, to w pełni nasz wynalazek, opracowany przez polski zespół naukowców. Chociaż część jego składników nie jest ziemskiego pochodzenia, są to pozostałości po rafinacji rudy hiperytu.
Rozumiem— powiedział Eryk. —Mam jeszcze jedno pytanie, panie pułkowniku. Skoro żołnierz może bezpiecznie spędzić prawie trzy miesiące, to co robi się z... wydzielinami? Znaczy, z potem, moczem i... z gównem?
Panie Vinderen, może pan śmiało postawić klocka nawet podczas walki— zaśmiał się Metter. —Żel ma właściwości neutralizujące mocz, fekalia, pot, ślinę a nawet nasienie. Rozkłada i przetwarza je na wodę, którą operator może pić przez dystrybutor, znajdujący się zaraz pod brodą. Ma również właściwości przyśpieszające gojenie się ran i uśmierzające ból. Izoluje człowieka od wysokich temperatur do czterech tysięcy stopni i wspomaga pancerz w izolowaniu od promieniowania.
Mówił pan, że PASy są zintegrowane z myśliwcami. A czy mogą stanowić alternatywę do naszych dawnych pancerzy?
Oczywiście, są nawet szybsze, odporniejsze i bardziej energooszczędne. Mają zamaskowane schowki, w których można przechowywać ukrytą broń, przenośne komputery i inny potrzebny sprzęt.
Broń doskonała— oznajmił Eryk. —Mają jeszcze jedną, istotną zaletę.
Jaką?— Spytał oficer.
Nie mają świecących na czerwono oczu.

Wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz